W przedostatnim meczu wyjazdowym sezonu 2018/19 Obra Kościan zmierzyła się z walczącym o utrzymanie Sokołem Pniewy. Spotkanie rozegrane zostało o dość nietypowej godzinie dla meczów piłkarskich, czyli 11.00
Od początku meczu podopieczni trenera Krzysztofa Knychały narzucili swój styl gry. Zawodnicy z Kościana dłużej utrzymywali się przy piłce i przez większość początkowej fazy meczu gra toczyła się na połowie gospodarzy. Obrzanka często decydowała się na dośrodkowania z bocznych sektorów boiska i stwarzała tymi zagraniami bardzo dużo zagrożenia pod bramką Aleksandra Nowaczka. Pierwszy raz golkiper Sokoła zaprezentować swoje umiejętności musiał już w dziesiątej minucie. Z lewej strony dośrodkował Michał Waliszewski a głową w stronę bramki uderzył Dawid Ratajczak, jednak bramkarz z Pniew bez problemów poradził sobie z uderzeniem pomocnika Obry. Drużyna z Kościana cały czas kontrolowała przebieg meczu a Sokół Pniewy nastawił się na grę z kontrataku. Najgroźniej pod bramką Daniela Tomczaka było w trzydziestej ósmej minucie meczu, gdy po błędzie Jakuba Jandy zawodnicy Pawła Słomy bardzo szybko rozegrali rzut z autu, który otworzył drogę w pole karne Bartłomiejowi Graczykowi, ale skuteczną interwencją popisał się Michał Waliszewski, który wyjaśnił sytuację dalekim wybiciem. Gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym remisem po fenomenalnym rajdzie bramkę zdobył Krzysztof Marchewka. Zawodnik Obry piłkę odzyskał pod własnym polem karnym, po drodze minął kilku zawodników Sokoła Pniewy, a w ostatniej fazie ograł Aleksandra Nowaczka i strzałem do pustej bramki otworzył wynik spotkania. Kilka minut później Filip Bartoszewski zagwizdał po raz ostatni i do szatni to zawodnicy Krzysztofa Knychały schodzili w lepszych nastrojach.
Drugie czterdzieści pięć minut rozpoczęło się od ataków gospodarzy, jednak to Obrzanka, jako pierwsza mogła zdobyć bramkę, jednak prostopadłe podanie do Mateusza Adamskiego okazało się minimalnie za mocne i golkiper Sokoła zdołał złapać piłkę. W pięćdziesiątej ósmej minucie powinno być 2-0 dla Obry. W doskonałej sytuacji znalazł się Krystian Łukaszyk, ale uderzenie napastnika Obry przeleciało nad poprzeczką. Co nie udało się zawodnikom Obry Kościan udało się podopiecznym Pawła Słomy. Po błędzie defensorów Obrzanki piłka spadła przed polem karnym pod nogi Patryka Rząsy a ten mocnym uderzeniem nie dał szans Danielowi Toczakowi. Dodać należy, iż piłka po drodze odbiła się o nóg jednego z zawodników Sokoła i zmyliła bramkarza Obry. Strata bramki podziałała na zawodników z Kościana motywująco. Od razu ruszyli do odrabiania strat i już kilka minut później w dobrej sytuacji znalazł się Kacper Borowiak, ale jego uderzenie zdołał zablokować obrońca. W osiemdziesiątej trzeciej minucie po składnej akcji piłkę w pole karne dograł Szymon Słoma a Krzysztof Marchewka po raz drugi tego dnia wyprowadził Obrę na prowadzenie. Ostatnia bramka tego dnia padła po błędzie zawodników z Pniew. Przy próbie szybkiego rozegrania rzutu wolnego piłka trefiła w plecy jednego z graczy Sokoła i spadła pod nogi Szymona Słomy, który prostopadłym podaniem otwarł drogę do bramki Mariuszowi Józefiakowi. ‘’Maniek’’ wbiegł z futbolówką w szesnastkę i płaskim mierzonym strzałem przy prawym słupku ustalił wynik spotkania na 3-1.
Dzięki wygranej Obra Kościan awansowała w ligowej tabeli na siódme miejsce. Drużyna prowadzona przez Krzysztofa Knychałę wciąż ma szanse zająć na koniec sezonu piąte miejsce, do którego traci zaledwie trzy punkty. Kolejny mecz Obrzanka rozegra już w najbliższą środę. O godzinie 18.00 na Stadionie Miejskim Obra zagra z Unią Swarzędz, która zajmuje trzecie miejsce w tabeli.