Rozgrywki czwartej ligi zostały pierwotnie zawieszone do dwudziestego trzeciego marca. Dziś już wiadomo, że Polski Związek Piłki Nożnej przedłużył zawieszenie do końca kwietnia. Jak zaistniałą sytuację ocenia trener Krzysztof Knychała
Znaleźliśmy się w sytuacji, której nikt nigdy nie zakładał nawet w czarnych scenariuszach. Musimy w tej chwili piłkę odłożyć na boczny tor. Wiemy doskonale, że kiedyś to się musi skończyć i musimy podejmować działania, aby w przypadku wznowienia rozgrywek być gotowym do gry. Na dzisiaj jedynym takim wariantem jest trening indywidualny zawodników. Mam nadzieję, że moi podopieczni podejdą do tego tematu poważnie i będą wykonywać zalecenia, jakie im przekazuję. Od momentu zawieszenia jesteśmy tylko na łączach telefonicznych. Czekamy cały czas na rozwój sytuacji, ponieważ w tym momencie nic innego nam nie pozostaje.
A czy są jakieś ewentualne pomysły na dogranie sezonu czy bliżej mu do zakończenia i utrzymania wyników po rundzie jesiennej?
Pojawiają się różnie pomysły na dokończenie rozgrywek. Optymistyczna opcja zakłada wznowienie gry po weekendzie majowym. Z tego, co słyszałem jest ponoć pomysł podzielenia ligi na dwie grupy. Mistrzowską i spadkową. Podobnie jak to ma miejsce w ekstraklasie. My z racji, że po rundzie jesiennej zajmujemy dziesiątą pozycję musielibyśmy walczyć w grupie spadkowej. Są to tylko hipotezy a czy możliwe będzie dokończenie w jakiejkolwiek formie ligi okaże się w późniejszym okresie. Pozostaje nam jedynie cierpliwie czekać, co przyniesie życie i dbać o siebie i najbliższych. Chciałbym również zaapelować do wszystkich, jeżeli nie muszą niech nie wychodzą z domu.
Jeżeli liga miałaby wystartować po weekendzie majowym to po tak dużej przerwie zawodnicy narażeni byliby na kontuzje? Czy według trenera byłby to dobry pomysł?
Dlatego przekazujemy zawodnikom wskazówki do treningów indywidualnych, aby cały czas byli w rytmie treningowym. Oczywiście nie można porównywać tego do normalnych treningów, ale jeżeli zawodnicy podejdą profesjonalnie to uważam, że nie było by dużego problemu. Oczywiście nie mogłoby być tak, że z dnia na dzień wychodzimy na boisko i gramy mecz. Potrzeba by, co najmniej dwóch tygodni, aby poczuć boisko i wejść w odpowiedni rytm i przygotować organizm do wysiłku, aby nie przytrafiał się kontuzje. Słyszałem też, że liga miałaby trwać przy takim rozwiązaniu do końca czerwca. Ale zaznaczam, że SA to wszystko tylko hipotezy. Jak potoczą się dalsze losy nikt z nas dzisiaj tego nie przewidzi. Pozostanie nam mieć nadzieję, że nie nastąpi aż taka eskalacja problemu jak to wygląda we Włoszech i Hiszpanii i do normalnego życia wrócimy już niedługo.